8 listopada 2012

Ostatni artefakt - cz1

* Ostatni artefakt *

Moje najnowsze opowiadanie, wkrótce pojawią się kolejne części, zapraszam serdecznie do czytania ;-) 

1.

Błysk, trzask, spadło coś ciężkiego, ktoś krzyknął. Sięgnąłem po miecz, w tej samej chwili jednak koń zarżał i wierzgnął, a ja spadłem z siodła. Od turlałem się pośpiesznie, by nie dostać po twarzy podkutymi kopytami. W momencie znalazłem się pod wozem. Jasna cholera, a mówiłem Jarlo, że nie powinniśmy jechać nocą! Obóz byłby bezpieczniejszym rozwiązaniem, ale ten stary głupiec uparł się, że nie ma czasu do stracenia. Tak ważny interes przecież nie może uciec mu sprzed nosa. Poza tym, przecież nie będzie słuchał jakiegoś przybłędy, nawet jeżeli ten przybłęda jako jedyny nosi miecz i ma jakie takie doświadczenie w walce!

Coś znów błysnęło. Gdzieś niedaleko huknęło potężnie, aż zadzwoniło mi w uszach! Wóz przede mną stanął w płomieniach, usłyszałem wykrzykiwane zaklęcia. Na świętą parę, od kiedy magowie napadają kupców?! Musiałem wyczołgać się ze schronienia zanim i ono zamieni się w pochodnie. Chwyciłem miecz i już miałem się ruszyć, kiedy coś niebieskiego, w kształcie chyba kuli, mignęło mi przed oczami. Błysnęły czerwone ślepia i ostrza noży. Ki demon?!

Wygrzebałem się spod wozu czym prędzej. W świetle, jakie dawał palący się dobytek kupiecki, zobaczyłem niewysoką postać w czarnej szacie, kaptur skrywał jej twarz. Na plecach miała kij, uwieńczony niebieską, lekko jarzącą się kulą, w dłoniach sztylety.

Coś chwyciło mnie za rękaw.
- Pomóż … - niespełna szesnastoletnia dziewczyna zawyła błagalnie.
Chwyciłem ją za ramiona, chcąc skryć pod wozem, który nagle wydał mi się idealną dla niej kryjówką, ale ktoś przywalił mi w potylicę, w oczach mi pociemniało i się zachwiałem. Poczułem, jak dziewczyna puszcza moje ubranie. Ktoś próbował mnie powalić, ale udało mi się utrzymać równowagę. Przeciwnik nie czekał, ruszył za oddalającym się wrzaskiem nastolatki. Ostrość widzenia mniej więcej mi wróciła, więc rzuciłem się na pomoc, ale minęła mnie postać w czerni. Stanęła w rozkroku, zerwała kij z pleców i machnęła nim. Niebieski pocisk uderzył w jednego z porywaczy. Szesnastolatka krzyknęła przeraźliwie. Ruszyłem ponownie w pogoń, postać w czerni skoczyła do przodu. Ktoś powalił ją na ziemię, w tym samym czasie, gdy ją minąłem. Nie zdążyłem nawet odwrócić twarzy z powrotem w stronę porywanej, gdy dostałem cios, od którego wszystko zrobiło się czarne i głuche.

Ocknąłem się jakiś czas później, w głowie mi szumiało, a w uszach wciąż dzwoniło. Panowała jakaś dziwna cisza przerywana ledwie trzaskaniem palącego się drewna. Zapach dymu gryzł gardło, zakaszlałem. Podniosłem się i ruszyłem w stronę ciemnego kształtu, leżącego na ziemi. Vela – szesnastoletnia córka głównego kupca, spoglądała na mnie matowymi, przerażonymi, martwymi oczami. Od szyi aż do brzucha ciągnęło się poszarpane cięcie. Rozejrzałem się, ale nic, czy też raczej nikt nie zmącił ciszy. Napastnicy uciekli, najwyraźniej dostali to, czego chcieli. Pierwsze dwa wozy tej niewielkiej karawany spalone były już niemal na popiół, trzeci właśnie dogorywał. Tylko magiczny ogień palił się tak szybko.

Niedaleko mnie niebieskawe światło poruszyło się, gdy postać w czerni starała się podnieść, pomagając sobie kijem. Rozejrzała się wokół, a kaptur zatrzymał się tak, jakby jego właściciel spojrzał na mnie.
- Kim jesteś? - zapytałem.
Nie pamiętałem nikogo takiego wśród kupców. Teraz przypomniało mi się, że od jakiegoś czasu miałem dziwne wrażenie, że ktoś nas śledzi. Bezwiednie dotknąłem rękojeści miecza. 
>>*<<

2 komentarze:

  1. Zapowiada się extra, na prawdę...Ja uwielbiam tego typu opowiadanie bo sam takie piszę, czekam oczywiście na następne części :D Pozdro :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi też się podoba, jestem ciekawa co będzie dalej! agnieszkam86

    OdpowiedzUsuń