22 marca 2015

Gabriel

Siedział na parapecie zrujnowanego okna, jak niegdyś ona, z jedną noga zgiętą w kolanie, drugą swobodnie leżącą na uprzątniętej z gruzu powierzchni.  Wpatrywał się w mała fiolkę, którą trzymał w dłoni. Fiolkę z czerwoną cieczą. Jej krwią.

- Wyglądasz niemalże jak anioł zemsty – odezwał się głos za nim.


Gabriel nie drgnął nawet. Wbrew temu, co próbował osiągnąć jego rozmówca, wiedział od dłuższego czasu, że się zbliża. Zamknął fiolkę w dłoni i przeniósł wzrok na przybysza. Zszedł z parapetu na usłaną gruzem podłogę. Otrzepał skrzydła z pyłu. Stanął wyprostowany i spojrzał na czarownika.

- Cieszy mnie, że w końcu przybyłeś.
- Koniecznie musiałem się dowiedzieć, czego może chcieć ode mnie pies Villandry – odrzekł czarownik, niemal złośliwie – Kim ty właściwie dla niej jesteś? I czym właściwie jesteś?  Masz skrzydła, jak jakiś pieprzony serafin, ale jesteś wampirem – zainteresował się.
- Nie twoja rzecz czym i kim jestem. I zdecydowanie nie jestem jej psem, chyba już cię o tym uświadomiła, czarowniku – Gabriel niemal wypluł ostatnie słowo.

Czarownik uśmiechnął się jedynie. Zlustrował skrzydlatego spojrzeniem od stóp do głów.  Cały w czerni, od butów przez spodnie, skórzany długi płaszcz, włosy i nawet skrzydła. Jedynie oczy miał zimne i czerwone, a skórę bladą jak kreda. Światło księżyca wylało się zza chmur, ukazując więcej, ale i bez tego czarownik widział część kabury pod ramiennej. Wampir był uzbrojony. To ciekawe, naprawdę ciekawe.

- Więc czego chcesz nie psie Villandry? – zapytał, nieźle się chyba przy tym bawiąc – po co targałeś mnie aż tutaj? – wskazał ruiny niegdysiejszego szpitala zakaźnego, dawno spalonego i zapomnianego.
- A co, wolałeś, bym się znów włamał do twojego domu? – zapytał Gabriel zgryźliwie – masz za słabe zabezpieczenia czarowniku, to już nawet nie jest zabawne – odparł zimno.
- Mógłbym cię unicestwić jednym zaklęciem – przypomniał.
- Daruj sobie te samcze groźby, nie wezwałem cię, by się z tobą kłócić – oczy Gabriela były zimne jak krwisty lód – chcę wiedzieć czego się dowiedziałeś.
- O – odparł tamten – bez niej u twego boku?
- Jest teraz zajęta, a mnie znudziło się czekanie – zacisnął pięść.

Ten gest nie uszedł uwadze czarownika.

- Ach rozumiem – powiedział, ale nie wyjaśnił co takiego rozumie, miast tego rzekł – Dotarłem do adresu tego gościa. Byliśmy tam z Katariną. To dziwna sprawa. Dom jest opuszczony, ale skanowanie wykazało kilkadziesiąt różnych DNA.   
- To takie dziwne? – zapytał, unosząc brew.
- Owszem, bo DNA było w większości ludzkie, ale znajdowały się też tam ślady innych istot. Wampirów, wilkołaków, czarownic. Bardzo wiele osób przebywało w tym domu i to najprawdopodobniej w niedawnym czasie. Niestety nie mamy ich w naszej bazie danych, jedynie.. – umilkł jakby się zastanawiając.
- Co takiego?
- Było tam DNA Katariny – powiedział, po chwili wahania.
- Katariny? – Gabriel uśmiechnął się złośliwie – tej twojej suni?
- Ona twierdzi, że musiała nieświadomie zanieczyścić próbkę skanu – Czarownik zignorował docinke - ale dla pewności przeczesałem jej wspomnienia. Nie ma w nich nic, co by wskazywało, że chociażby wiedziała o istnieniu tego domu, lecz to nie daje mi spokoju.. – mruknął.
- Pokaż mi to miejsce, czarowniku – tym razem w ostatnim słowie nie było pogardy.

***

Dom znajdował się w jednej z dzielnic mieszczących się poza miastem. Od drugiej posesji odgradzał go niski żywopłot i kilka metrów kwadratowych wolnej przestrzeni.

- Wiesz co mnie jeszcze dziwi? – powiedział czarownik, otwierając drzwi wytrychem – wypytaliśmy dyskretnie sąsiadów. Nikt nie pamięta, by ktokolwiek tutaj w ogóle mieszkał, a niektóre ślady bytności są dość świeże. Przecież taką  zgraje istot ktoś by zauważył – rzekł, gdy weszli. 

Hol był obszerny, na lewo i prawo prowadziły duże dwuskrzydłowe drzwi, te z lewej na wpół otwarte. Przed drzwiami wejściowymi znajdowały się schody na piętro, a obok nich wejście do kuchni. Już stąd było widać stół, na którym Gabriel zauważył talerz do połowy zjedzonej fasoli. Zimnej już dawno, ale nie na tyle starej, by zaczęła się psuć. Wampir rozejrzał się uważnie. Drzwi, te uchylone prowadziły do wygodnie urządzonego salonu, wyglądającego na schludnie czysty, nawet jeśli był nieco zakurzony. Drzwi na prawo skrywały sypialnie z wielkim łożem pod baldachimem. Gabriel dotknął opuszkami palców zielonej poduszki. Coś nie dawało mu spokoju od dłuższego czasu. Nie mógł jednak zorientować się o co chodziło.

- Na górze jest łazienka i jedna sypialnia, oraz coś na kształt biblioteki – odezwał się  czarownik.
- Uhm – mruknął Gabriel, rozglądając się po kuchni, jego spojrzenie zatrzymało się na zamkniętych drzwiach – tu jest wejście do piwnicy?
- Taa, ale jest wyczyszczona do ostatniego kąta.

Gabriel nacisnął klamkę i zmarszczył brwi. Niepokój wzrósł, gdy tylko odkrył jego źródło.

- Muszę pójść po Vill – rzekł.


***

Portal otworzył się tam, gdzie zazwyczaj się otwierał. Wyszedł z niego skrzydlaty Anioł Śmierci, a za nim jakiś człowiek około 35 lat z przydługimi, czarnymi włosami, założonymi za uszy tak, że nadawały mu elfiego wyrazu. Vill delikatnie obejmowała Ichiego, głaszcząc go po plecach, opierając brodę do jego ramie, jakby dodawała mu otuchy.

- No ładnie, więc to tak jest zajęta nasza mistrzyni sprowadzania na siebie kłopotów. – rzekł czarownik z rozbawieniem.
- Nie prosiłem cię, byś ze mną tu przyłaził – odparł Gabriel zimno.
- Co wy tu robicie? – zapytała, odsuwając  się od Ichiego  – a ważniejsze, co on tu robi? – spojrzała na czarownika. – Kto ci pozwolił tu wejść?
- No sorry, ale twój piesek chciał mnie zostawić samego.
- Mówiłam ci, byś go tak nie nazywał – mruknęła.

Gabriel spojrzał na Ichiego gniewnie. Ten jednak wydawał się ich nie zauważać. Siedział tylko wpatrując się w Vill, posmutniał wyraźnie.

- Gabrielu? – spojrzała na niego zaniepokojona.
- Znaleźliśmy coś ciekawego, powinnaś to zobaczyć – odparł.
- Chętnie bym się tu rozejrzał – powiedział czarownik, rozglądając się wokół siebie – Inne wymiary zawsze są ciekawe .
- Zapomnij – rzekła chłodno – nie zostałeś zaproszony – powiedziała. – Zaraz do was dołączę – dodała, dając im wyraźnie do zrozumienia, by zostawili ja jeszcze na chwilę.

Wyszli zatem bez słowa, zostawiając jej czas na pożegnanie.

***

Kiedy przeszła przez portal, od razu się spięła. Przylgnęła do Gabriela zaciskając dłonie na jego płaszczu, niczym szpony.

- Yvette – wyszeptała ze zgrozą, wyczuła ją od razu – ale jak? Przecież ona…?

Przecież ona nie żyła. Vill jeszcze dobrze pamiętała ból umierania swojej pani, połączonej z nią trzema znakami. Dobrze pamiętała trawiący ją ogień, krzyki i rozkazy pomocy. Wezwanie na które musiałaby odpowiedzieć, gdyby Sakura jej nie przytrzymała…
- Nie jestem pewien – powiedział Gabriel – możliwe, że w tym domu są tylko jakieś jej rzeczy. Możesz mi powiedzieć jak stary jest ślad konkretnej osoby? – to pytanie skierował do czarownika.

Ten skinął głową

- Jeśli mi dasz przedmiot należący do tej osoby – powiedział.
- Jest tu też mnóstwo innych zapachów – powiedziała Vill – niektóre bardzo słabe, wyblakłe… - spojrzała na czarownika – mówiłeś, że były tu też wilkołaki. Macie mojego brata w bazie danych.
- Tak, ale nie znaleźliśmy tu jego śladów.

Vill odetchnęła z wyraźną ulgą.

- To się nie trzyma zupełnie kupy – zauważył Gabriel.
- Przebywało tu cholernie wiele istot – dodał czarownik – pozostało dużo różnorakich śladów przebywania, ale żadnych śladów walki, żadnych śladów picia krwi. Jakby bywające tu istoty nie widziały się wzajemnie – powiedział – i jeszcze to DNA Katariny na skanerze. Nie podoba mi się to, kurewsko mi się to nie podoba.
- Macie DNA tego zleceniodawcy? – zapytała Vill przytomnie.
- Tak, on też tu przebywał – rzekł.
- Czy to, że przebywał tu z wampirami może zniwelować jego zlecenie? – zapytała – wesz o co mi chodzi?
- Możliwe. Na pewno rzuci duży cień podejrzeń na jego osobę. Sprawdzę, jak dawno były tu wampiry i on i przekonamy się. Jeśli byli tu w jednym czasie, może okazać się to pomocne w twojej sprawie.
- Jeśli to dobrze rozegramy Organizacja odrzuci zlecenie i będę bezpieczna, tak? – upewniła się.
- Jeśli to dobrze rozegramy. – zaznaczył - Trzeba jednak poczekać trochę na wyniki.

- W porządku, znajdźmy zatem to, co należy do wampirów. W szczególności do tej suki – mruknęła Vill, a oczy jej poczerwieniały
~~*~~

1 komentarz: