29 lipca 2015

Życzenie Półkrwi - rozdział 8 (2/2)

Zapraszam serdecznie ;-) 

Weszli po schodach i dotarli do podwójnych drzwi. Nad nimi widniał napis „sala wykładowa nr 33”. Drzwi pilnował szeroki w barach, łysy facet. Wampir, na co wskazywały jego czerwone, jak  krew, oczy. Hakon przyjrzał mu się. Jeden strażnik przy wejściu do sali pełnej wampirów. Czy to miało jakikolwiek sens? Ktokolwiek nieproszony i zdemaskowany, najprawdopodobniej nie wyszedłby stąd żywy, a tylko w najwyższej łasce wyszedłby stąd jako nieumarły. Ale on miał opiekuna. Oficjalnie należał do Deriana, więc nie powinni się przyczepić. Zaczął zastanawiać się co zrobią, jak już dostaną się do środka.
-        Witaj.
Głos typa pilnującego drzwi był nadzwyczaj spokojny, jakoś dziwnie nie pasował do jego postawy. Derian tylko skinął mu głową i ruszył dalej. Hakon ocenił faceta na niezbyt mądrego, jak to zwykle bywa przy tego rodzaju robocie, chociaż jeśli chodzi o wampiry nie można mieć pewności. Gdzie jak gdzie, ale u nich pozory potrafią zmylić najlepszego obserwatora. Nie ważne, nie powinien teraz o tym myśleć, lecz skupić się na rzeczach istotniejszych. Ruszył za Derianem, ale drogę zastąpił mu łysol,  położywszy chłodną dłoń na jego klatce piersiowej w geście zatrzymania.
-        Człowiek - stwierdził.
-        Jest ze mną – odparł Derian, nawet nie zaszczycając faceta spojrzeniem.
Hakon podstawił mu ślad ugryzienia pod oczy, demontując w ten sposób swoją przynależność do blondyna. Wampir odsunął się nieśpiesznie. Weszli do sali.


            Po wewnętrznej stronie drzwi stało jeszcze dwóch strażników. Pomieszczenie wypełnione było niemalże po brzegi. Siedziało tam mnóstwo wampirów, lecz widać było również kilkoro ludzi. Derian skierował się w lewo, chwycił Hakona za nadgarstek prowadząc go, chciał pokazać wszystkim, że ten człowiek jest z nim. Usiedli na wolnych miejscach. Po prawej wilka siedziała kobieta, na oko czterdziestoletnia, lecz jej porcelanowa cera nie posiadała żadnych skaz. Ubrana była w modną garsonkę, włosy miała spięte klamrą. Jej wygląd przywodził na myśl nauczycielkę. Przyjrzała się Hakonowi zza okularów, które miała najwyraźniej tylko dla ozdoby. Derian patrzył przed siebie nie zwracając na nic innego uwagi. Na dole sali stała Adri trzymana przez tych dwóch, którzy ją zabrali. Naprzeciw niej, za dużym mosiężnym biurkiem z ciemnego drewna siedział... dziesięcioletni chłopiec o czerwonych jak krew oczach i czarnych krótkich włosach. Po jego prawej siedziała kobieta na oko dwudziestoparoletnia, a po lewej mężczyzna o białych włosach, albinos, albo farbowany, wszystkie trzy wampiry wpatrywały się w czerwonowłosą.
-        Witaj – odezwała się „nauczycielka” - nieźle narozrabiała ta twoja Adrelia.
-        Witaj Cecile – Derian nawet na nią nie spojrzał.
-        Nie martwisz się o nią? - ciągnęła kobieta.
-        Nie – odparł, siląc się na obojętny ton.
Niezbyt mu się to udało. Nie uszło to oczywiście uwagi jego rozmówczyni. Przyglądała mu się przez chwilę zza okularów, po czym jej wzrok spoczął na Hakonie.
-        Twoja przekąska? - zapytała.

-        Adrelio, czy to prawda, że schwytałaś wampira o imieniu Sefir i oddałaś na egzekucje magowi? - zapytał chłopiec.
Dhampirzyca skinęła tylko głową, a wilk wpatrywał się w nią, zupełnie nie zwracając uwagi na prowadzoną nad nim rozmowę.
-        Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał chłopiec, w jego głosie można było wyczuć ciekawość.
-        Zamordował siostrę maga – odparła beznamiętnie.

Derian nie odpowiedział. Kobieta spostrzegła ślad ugryzienia na ręce chłopaka, w tym miejscu było jeszcze trochę nie do końca zaschniętej krwi. Dotknęła tego miejsca, zaszczypało. Hakon spojrzał na nią groźnie. 

-        Czyli zrobiłaś to, by przypodobać się magowi? - domyślił się chłopiec.
-        Pomagałam przyjacielowi.
-        Jest magiem – uściślił jej rozmówca.
-        Nie musisz obwieszczać oczywistego – odparła z sarkazmem.

-        Czy mogę się poczęstować? - zapytała Cecile.
Przejechała palcem po ranie, znów zaszczypało. Starła resztkę niezaschniętej krwi i skierowała palec do ust. Derian błyskawicznie chwycił jej rękę pochylając się przez Hakona, pociągnął ją tak ze i ona się pochyliła. Oboje teraz byli dokładnie przed twarzą chłopaka, zasłaniając mu cały widok.
-        Wolałbym nie. – głos blondyna niemal zamrażał.- Należy do mnie - dodał zlizując ostentacyjnie resztkę krwi wilka z palca Cecile.
Hakon uśmiechnął się pod nosem, gdy tamtych dwoje wróciło do normalnej pozycji.

-        Oddałaś jednego z naszych – rzekł Daell – magowi.
-        Znów mówisz oczywiste i na dodatek się powtarzasz – rzekła z tą samą nutką sarkazmu. - My zabijamy codziennie setki ludzi - dodała.
-        To inna kategoria – rzekł chłopiec.
-        Gówno prawda – prychnęła.

-        Może sam mnie poczęstować – rzekła Cecile tuż przy uchu Hakona.
-        Należy do mnie – syknął Derian i ukazał kły w geście ostrzeżenia.
-        Przynosisz przekąskę na imprezę i nie raczysz się podzielić? - oburzyła się wyraźnie.
-        Jest kandydatem – odparł zimno.
Hakon nie bardzo wsłuchiwał się w prowadzoną szeptem rozmowę, która zdecydowanie go dotyczyła, jednak na słowo kandydat wstrzymał oddech. Kandydat na co? Przez chwilę jego myśli pobiegły tym torem. Co by się stało, gdyby wilkołaka zamienić w wampira, czy coś takiego jest w ogóle możliwe? I chociaż wiedział, że to wszystko jest tylko pokazówką, ten problem zaintrygował go nieco. 

-        Nie masz dobrych manier moja droga – powiedział Daell.
-        Nie zwykłam odpowiadać przed gówniarzem – odparła zgryźliwie.
Ci dwaj, co ją trzymali szarpnęli nią, lecz chłopiec podniósł dłoń na znak, by się uspokoili. Zaśmiał się dziecięco.
-        Jestem starszy od ciebie moja droga – rzekł.
-        Jakoś nie wyglądasz – odgryzła się – I nie wyceniaj mnie, twoją drogą może być dziwka, którą bierzesz do łóżka, nie ja.
Chłopiec milczał przez chwilę. Nie było wiadomo czy go uraziła i rozmyślał nad ripostą, czy też po prostu nie miał ochoty kontynuować tej dyskusji. Derianowi przyszło do głowy, że Adri rozmyślnie próbuje rozzłościć przewodniczącego rodziny książęcej, ale nijak nie mógł się domyślić w jakim celu. Daell przejrzał coś w notatkach i powrócił do sprawy.
-        Czy to prawda, że zabiłaś Eive, osobę odpowiedzialną za porządek w Twoim rodzinnym okręgu?
-        Po cholerę się pytasz, jak wiesz? - odparła lekceważąco.

            Hakon poczuł chłodną dłoń na swoim podbródku, Cecile skierowała jego twarz w swoją stronę, uśmiechnęła się zachęcająco.
-        Chłopcze czy mogę się poczęstować?
Skoro go pytała, uznał, ma prawo odmówić. Skoro teoretycznie należy do Deriana, może przyrzec mu lojalność, czy coś podobnego. Nikt nie pyta takim tonem, jeśli nie musi. Spojrzała mu w oczy. Poczuł, jakby coś ciągnęło go w głąb jego samego. Cholerna wampirza hipnoza...
-        Nawet nie próbuj go hipnotyzować - odezwał się Derian zimno - Jeśli cię poczęstuje to tylko z własnej woli.
-        Nawet nie próbowałam – odparła bez zająknięcia.
Hakon otrząsnął się z tego dziwnego wrażenia. Już jej miał coś powiedzieć, ale odwróciła się, by spojrzeć na to co działo się na dole sali wykładowej.

-        Zrobiła sobie samosąd, a na domiar wszystkiego złamała prawo nie powiadamiając mojego stwórcy – rzekła Adri z godnością.
-        Cóż... Twój stwórca mieszka dość daleko – odparł, zaglądając w notatki – jeśli osąd miał być wydany bez zwłoki...
-        Pozwoliła tym zawszonym bez mózgom ze mnie pić! - warknęła.
Derian mało nie wstał z miejsca. Co ona planowała. Nic jej nie da zdenerwowanie chłopca, który jakoś dziwnie spokojnie na nią patrzył, jakby jej wybuch nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia.
-        Jak to zrobiłaś? - zapytał.
-        Spaliłam ją – jej ton był tak obojętny, jakby mówiła o kupowaniu niedzielnej gazety.
-        Tak całkowicie sama? - zdziwił się.
-        Owszem.
-        Chciałbym przeczesać twoje wspomnienia – powiedział łagodnie.
Derian przełknął głośno ślinę. Daell znany był ze swojego zrodzonego zaklęcia. Chociaż był to raczej dar niż zaklęcie. Chłopiec potrafił wyodrębnić tylko interesujące go wspomnienia z krwi wampira z którego pił, bez przymusu wypijania całej cieczy. Jeśli zobaczy w jej wspomnieniach tamtą noc, zobaczy też i jego, a wtedy i on zostałby poddany sądowi.
-        Czy ma jakieś znaczenie jeśli odmówię? - zapytała Adri.
-        Nie - odparł szczerze.
-        W takim razie pieprz się – rzekła kwaśno.
Derian syknął przez zaciśnięte zęby. Jaki plan miała ta dziewczyna w tych ciągłych próbach wyprowadzenia Daella z równowagi? Co u licha chciała osiągnąć?!

-        Twój kandydat interesująco pachnie – rzekła Cecile – Skąd pochodzisz chłopcze? - zapytała Hakona.
-        Spierdalaj - nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem.
-        On ma niewyparzony język – poskarżyła się.

            Tymczasem chłopiec przeskoczył biurko i ruszył w stronę sądzonej, która zmuszona przez swych strażników, uklękła na jedno kolano, by zrównać się z przewodniczącym. Zbliżył się i chwycił jej nadgarstek. Nie wyrywała się, pewna, że to nie ma sensu. Patrzył jej w oczy, gdy wbijał w nią kły, zakuło. Poczuła coś jakby czyjaś puchowa obecność, przymknęła oczy.
-        Interesujące – powiedział i wtedy zorientowała się, że już z niej nie pije - Człowiek, mag, wilk... - ciągnął – naprawdę niewiarygodne.
Zerknął w górę i powiódł wzrokiem po zebranych w sali. Odnalazł blond wampira, jego spojrzenie zatrzymało się na chwilę na nastolatku który siedział obok tamtego. Przymrużył oczy. Więc jednak był tu, wszedł do gniazda wampirów. Ciekawe, naprawdę ciekawe.
-        Derianie, czy mogę cię prosić tutaj do nas? - zapytał lekko uniesionym głosem.
Ten wstał bez słowa i ruszył w dół.

            Hakon znów poczuł na swoim podbródku zimną dłoń Cecile, ponownie skierowała go w swoją stronę. Spojrzała mu w oczy, nawiedziło go znane już uczucie zapadania się w sobie i dziwnej ciężkości. Zamknął oczy i pokręcił głową.
-        Mówiłem ci już, odwal się – powiedział do kobiety.

            Schodząc w dół blond wampir obserwował uważnie otoczenie. Gorączkowo zastanawiał się co może zrobić. Zostawił na górze wilka z przedstawicielką Starszej Krwi, na domiar tego był pewny, że Daell nie ma dobrych zamiarów. Powiódł wzrokiem po sali. Nie było jego matki, odetchnął nieco, z tym będą musieli poczekać. Gdy dotarł na dół chłopiec zwrócił się do niego.
-        Byłeś tam mój drogi i przyczyniłeś się do śmierci Eivy – Daell nie pytał, to było stwierdzenie.
-        Nie bezpośrednio – odparł.
-        Hmmm... - chłopiec zamyślił się – widziałem, że zostawiła cię z tym magiem, czy on przeżył? - pytanie zabarwione było dziecięcą ciekawością.
-        Owszem.
-        Powiedz mi Derianie, czy twój stwórca jest na sali? - Daell rozejrzał się demonstracyjnie.
-        Czy to pytanie oznacza, że i mnie zamierzacie osądzić? - spojrzał po pozostałych jak dotąd milczących członków rodziny książęcej.
-        Nie – Tym razem odezwał się Ariin – Nie obawiaj się Derianie, chcemy tylko poznać wszystkie aspekty sprawy, a obawiamy się, że bez obecności stwórcy nie będziesz chciał współpracować.
-        Czy mogę zajrzeć do twoich wspomnień? - zapytał chłopiec.
-        Bądź moim gościem – odparł wampir.
Teraz to już i tak nie miało znaczenia. Teraz i jego osądzą, a jedynie cud mógł ich uratować. Jednak on kategorycznie się nie zgodził. Derian pomyślał o wilku. Zostanie tu sam, jeśli dopisze mu szczęście wyjdzie stąd żywy, ale Cecile się nim zainteresowała, a ona nie odpuszcza. Gdy tylko spróbuje jego krwi, wszystko wyjdzie na jaw i rozszarpią go na strzępy. Przykucnął, by zrównać się z chłopcem. Co mogłoby się teraz stać? Co mógłby teraz zrobić? Gdyby Adri jakoś się uwolniła, może dałaby radę się teleportować jeśli wyrwie się z uścisku Zerin'a i Xin'a. Lecz ani wilk, ani on sam nie mieli już szans.

            Hakon usłyszał syknięcie wampirzycy, najwyraźniej nie podobał jej się taki obrót sprawy, chwilę potem poczuł jej chłodną dłoń, gdy chwyciła go za rękę.
-        Nie bądź taki oporny – szepnęła mu do ucha.
-        Moja krew nie jest dla ciebie – odparł, nie patrząc na nią.
Poczuł, jak siłą pociągnęła jego rękę w swoją stronę, obnażyła kły.
-        Specyficznie pachniesz – powiedziała – pewnie też nieźle smakujesz
-        Nie wkurwiaj mnie – wyrwał rękę.
-        Aż tak boisz się swego pana? - zdziwiła się - Wiesz, że nie masz prawa tak się odzywać do przedstawicielki Starszej Krwi? - znów chwyciła jego rękę – spójrz na mnie człowieku! Poddaj się mojej woli – rzekła z mocą.
Spojrzała mu w oczy, znów poczuł się, jakby zapadał się w sobie.

            Derian zamknął oczy i przygotował się na ugryzienie. Wszystko szło zdecydowanie w złym kierunku, był tego pewien.

            Hakon poczuł się dziwnie nieswój. Rozluźnił mięśnie ręki i zaprzestał prób uwolnienia się.
-        Grzeczny chłopiec – powiedziała z zadowoleniem.
Ponownie przysunęła sobie jego rękę do ust i obnażyła kły. Nie było w tym nic dziwnego, wielu wampirów posilało się na swoich ludziach podczas sądów.

            Nagle usłyszeli wrzask pilnującego drzwi od drugiej strony. Nie zdążyli zareagować, gdy przez okno przy suficie wpadła świetlista strzała trafiając któregoś wampira w niższych rzędach, ktoś wrzasnął:
-        Zdrada! Magowie!

-        Co do cho... - zaczęła Cecile.
To zamieszanie widocznie ją zdekoncentrowało, gdyż Hakon poczuł, że wraca mu władza nad ciałem. Zamrugał kilkakrotnie i zobaczywszy co zostało z pierwszego trafionego, uśmiechnął się dość złośliwie. Wampirzyca rozglądała się po sali, gdy przez okno wpadła kolejna świetlista strzała trafiając kogoś gdzieś na prawo od nich. Zobaczyli, jak trafiony topi się w oczach przy wtórze przeraźliwego wrzasku. Do sali wpadli magowie. Cecile wstała kipiąc wściekłością, zastanawiając się jednocześnie kto, u licha mógł zdradzić magom miejsce ich dzisiejszego posiedzenia. Wilk spojrzał w dół w poszukiwaniu przyjaciół. Strażnicy Adri zniknęli gdzieś w tłumie, podobnie jak cała książęca trójka. Zobaczył jak Derian pochyla się w jej stronę, najpewniej coś do niej mówiąc, chwile później odepchnął ją tak mocno, że uderzyła głową w mosiężne biurko. Hakon zerwał się na równe nogi, gdy ognista kula uderzyła w miejsce, gdzie przed chwilą stała dhampirzyca. Blond wampir odskoczył w przeciwnym kierunku. Wilk gnał już do niej, gdy lekko zamroczona rozglądała się po sali. Kątem oka dostrzegł jak kolejna strzała dosięgła Cecile. Gdy do niej dotarł, Adrelia spojrzała na niego, jakby pierwszy raz w życiu go widziała, a potem do niej dotarło.
-        Hakon! Ty żyjesz! - przytuliła go mocno – Myślałam, że cię zabili... - niemal załkała ze szczęścia.
Derian oddalał się od nich odskakując raz po raz przed ciskanymi w niego zaklęciami. Adri natomiast tuliła wilka zupełnie nie zwracając uwagi na to, co się wokół dzieje.
-        Żyjesz, matko i córko! Ty naprawdę żyjesz – mówiła, wciąż go tuląc.
-        I ty też żyjesz – odparł radośnie, tuląc ją do siebie.
-        Myślałam, naprawdę myślałam... to co widziałam... - nie przestała go tulić – sądziłam, że cię zabili...
Była pewna, że zaraz się rozpłacze.

            Nagle poczuli sznur, który się wokół nich owinął. Podniosła wzrok i zobaczyła Jin'a, obok niego stał czarnowłosy mag. Hakon rozpoznał go jako niedoszłego egzekutora nieprzytomnej Czerwonowłosej, podczas walki w opuszczonej stacji PKP.
-        Dobrze Jin, teraz zajmij się nimi jak należy – odezwał się długowłosy – a ty wilku, zostaniesz skazany za zerwanie paktu.
Jin przyjrzał im się, po czym wymierzył w nich świetlistą strzałę.
-        Skazuje was na śmierć, bez możliwości apelacji – powiedział.
-        Jin! Pojebało cię?! - krzyknął Hakon – Jaki kurwa pakt?!
-        Pakt magów z wilkami – odparł drugi z magów.
Jin napiął cięciwę. Adri spojrzała na niego, ich oczy zatrzymały się wpatrzone w siebie gdzieś poza czasem i tym miejscem. Nastała pełna napięcia, niesamowicie długa sekunda. Czarnowłosy odskoczył przed atakiem jakiegoś wampira.
-        Pamiętaj mnie... - szepnęła Adri.
Strzelił.

            Jasność... Jasność była tak ciężka, że aż ciemna. Hakona oślepiło, z tego też powodu nie poczuł jak wpada w miękkość. Po chwili, a może po kilku godzinach zorientował się, że ciągle spada. Lecz zanim następna myśl zdążyła nadgonić stracony czas lub też jego nadmiar, poczuł jak uderzył plecami o coś kanciastego i twardego. Otworzył oczy, rozglądając się. Wylądowali między ławkami kilka metrów od Jin'a, który stał teraz wpatrując się w krater, jaki zostawiła po sobie strzała nie trafiająca w cel.

***

            Zdawać by się mogło, że całe zamieszanie w ogóle jej nie dotyczy. Stawiała kroki pewnie i zawsze znajdywało się na nie miejsce, mimo, że wokół walało się kilka ciał oraz stosów tego, co kiedyś było wampirami. Nikt jej nie zaczepiał, a raczej nie zwracała na to uwagi, gdyż każdy potencjalny wróg był od razu „odsuwany”. Szła powoli wzdłuż sali kierując się na prawo, tak samo jak oni. Obserwowała ich. Pochyleni między ławkami zręcznie omijali wrogów. Jakiś mag uderzył w ścianę tuż koło nich. Podniósł rozczapierzoną dłoń by rzucić zaklęcie, ale wampir w garniturze dopadł go, zanim tamten otworzył usta. Czerwonowłosa i jej towarzysz szybko ich minęli.

            Za czasów swego ludzkiego życia Elenea była znachorką, czy też szamanką. Ludzie różnie ją nazywali. Kiedy narodziła się na nowo, narodziło się również zaklęcie. Potrafiła widzieć ciało żywej istoty, ale to nie wszystko. Widziała przez to ciało, nad ciałem, pod ciałem i każdą najmniejszą warstwę. Potrafiła oddzielić mięśnie, naczynia krwionośne czy kości, jak jakiś rentgen. Jednak to nie widzenie było jej ukrytym zaklęciem. Pomagało owszem, ale prawdziwą zdolnością okazało się coś co nazywała Wewnętrzną Telekinezą. Umiała nacisnąć odpowiednie nerwy, czy mięśnie, a nawet łamać kości tylko na kogoś patrząc. Kiedy stało się to tak naturalne jak życie dla człowieka, odkryła, że nie musi nawet spoglądać wystarczy, że usłyszy lub wyczuje. Swój talent potrafiła wykorzystać zarówno w walce, w pościgu i leczeniu, a także kiedy po prostu nie miała ochoty kogoś słuchać. Po prostu naciskała odpowiednie nerwy i osoba mówiąca traciła głos na pewien czas. O bojowych zdolnościach narodzonego zaklęcia przekonał się właśnie przypadkowy mag, który próbując zaatakować ją od tyłu, padł jak rażony piorunem chwytając się za łydkę z której wystawała kość. Elenea skręciła idąc pod górę w momencie, gdy jeden z wampirów, kreujący się najwyraźniej na nastolatka, zatopił kły w towarzyszu Czerwonowłosej.

            Ten jęknął zaskoczony, a potem uderzył napastnika łokciem w brzuch. Dhampirzyca idąca przodem odwróciła się gwałtownie i wysunęła szpony. Nie zdążyła zrobić jednak kroku, gdy coś wykręciło palce wampira trzymającego jej przyjaciela. Instynktownie obejrzała się za siebie. Kroczyła w ich stronę kobieta. Miała na sobie zwiewną długą spódnicę i bluzkę odsłaniającą brzuch. Idąc tak wyglądała niemal jak nimfa, a jej lśniące, długie, lekko falujące blond włosy dodawały jej uroku. Zdawało się, że w ogóle nie dotykała podłoża bosymi stopami. Gdyby nie to, że należała do wampirzej rodziny książęcej, można byłoby sądzić, że jest elfem. Szła w ich stronę wpatrując się w Hakona intensywnie zielonymi oczyma.
-        Elenea – szepnął wampir i odskoczył od nastolatka – Pani, to wilk – zaraportował.
-        Dziekuje ci Victorze – rzekła nie spuszczając wzroku z wilka. Głos miała tak melodyjny, że niemal nuciła zamiast mówić.
-        Dla ciebie wszystko pa... aaaaa! - krzyknął, kiedy jego serce dosłownie wyskoczyło z piersi. Osunął się bezwładnie.
-        Więc jesteś wilkiem? - zapytała.

            Hakon poczuł się dziwnie, jakby coś go trzymało, ale nie do końca. Po prostu nagle jego ciało przestało go słuchać i postanowiło uparcie stać, zamiast walczyć lub uciekać, jak mu nakazywał mózg. Spojrzał bezradnie na przyjaciółkę. Wydało się. Skoro ona była jedną z rodziny książęcej, była tez pewnie wampirem Starszej Krwi, cokolwiek to znaczy. Teraz już nie było ucieczki, więc nie było tez sensu kłamać. Przytaknął więc posłusznie, zastanawiając się, co może zrobić, by dać przyjaciółce szanse ucieczki. Elenea uniosła lewą dłoń i dotknęła jego policzka, poczuł chłód. Prawą rękę skierowała natomiast do jego ramienia, palcem starła trochę krwi z rany, którą zadał ten nazwany Victorem, nie spuszczała przy tym wzroku z oczu Hakona.
-        Zostaw go ty.. Co do diabła?!
Ciało Adri odmówiło posłuszeństwa i zamarło jak posąg z dłonią w połowie drogi do ciosu. Nie wiedziała co się dzieje, czuła się jak figura woskowa. Warknęła przeciągle. Blondynka zignorowała ją. Oblizała nieco wilczej krwi z własnego palca.
-        Co zatem tu robisz wilku? - zapytała przymykając oczy.
-        Nie przybyłem tu walczyć – odparł krótko.
-        To nie jest odpowiedź na moje pytanie - rzekła otworzywszy oczy, które teraz miały kolor krwi.
-        Przyszedłem zobaczyć sąd mojej przyjaciółki.
Dotknęła jego prawego policzka druga dłonią, jej czerwone oczy wpatrywały się w niego.
-        Odczep się od niego... - zaczęła Adri
Jej słowa jednak zostały zagłuszone przez wrzask maga, który właśnie starał się z zaskoczenia zaatakować Elenee. Jego ciało opadło na podłogę z głową wykręconą nienaturalnie o sto osiemdziesiąt stopni.
-        Przyjaciółki powiadasz? - to słowo zawierało nutkę... tęsknoty?
Umilkła, jakby naprawdę oczekiwała odpowiedzi na to retoryczne pytanie. Jej melodyjny głos odbijał się jeszcze echem od głowy Hakona, gdy jego myśli, ponaglane przez strach, wróciły na właściwy tor. Co ona może im zrobić? Wygląda tak delikatnie i niewinnie, ale sądząc po tym co zrobiła temu wampirowi i magowi, a także po tym, że oboje nie mogą się ruszać, choć ona nawet nie spojrzała na Adri, dysponuje wielka mocą. Nie wiedział co to, ani nawet jak z tym walczyć, ale sądził, że nie będzie miał czasu spróbować swych umiejętności bojowych. Inna myśl, przybłąkana gdzieś z zakamarków świadomości, nakazała mu zastanowić się czy miałby coś do zaoferowania nimfie w zamian za życie jego przyjaciółki, ale jedyne co miał to siebie, a jego przecież już schwytała.

-        Musicie stąd uciekać – odezwała się nagle.
Myśli Hakona zatrzymały się nagle uderzając o mur niezrozumienia słów, które usłyszał. Czy naprawdę je wypowiedziała? Niejasno doszło do niego, że jego ciało zostało oddane pod jego władzę, a i Adri opuściła zastygłą wcześniej dłoń, lecz poza tym nic się nie zmieniło. Czerwonowłosa nadal stała nieruchomo. Myśli Wilka wciąż szaleńczo starały się przebić przez mur.
-        Poważnie mówisz? - zapytał w końcu.
-        A...Ale Derian – Adri najwyraźniej odzyskała część panowania nad sobą.
-        Pójdzie z wami – odparła Elenea.

            Jedyna kobieta w rodzinie książęcej była również projektantem budynku w którym się znajdowali. Znała tutaj każdy kąt i zakamarek. Miejsce to upstrzone było mnóstwem tajnych przejść i kryjówek o których wiedziało kilkoro zaufanych, ale wszystkie znała tylko ona. Poprowadziła ich w stronę katedry wykładowej. Kiedy przechodzili niedaleko walczącego Deriana nagle jego przeciwnik znieruchomiał. Wampir obejrzał się, jakby wiedział dlaczego tak się stało i skoczył w ich stronę. Powitał ją skinieniem głowy i ruszył wraz z nimi. Dotarli do ściany za katedrą, spory kwadrat drewna odznaczał się nieco od reszty tła, Elenea wcisnęła ledwie widoczny guzik i drzwi odsunęły się ukazując wejście w kształcie metrowego kwadratu.
-        Pani - powiedział Derian uprzejmie i znikł w ciemności.
Hakon chciał wpuścić przyjaciółkę przed siebie, jednak ta popchnęła go lekko dając znak, że chce porozmawiać z blond wampirzycą. Gdy wilka pochłonęła ciemność, Adri zapytała.
-        Dlaczego nam pomagasz?
Krwawa walka jaka trwała wokół zdawała się zupełnie ich omijać. Adri rozejrzała się i ze zdumieniem stwierdziła, że wokół nich wolna przestrzeń osiągnęła promień mniej więcej pół metra i co najdziwniejsze wyglądało to jak otoczone niewidoczną barierą. Nikt nie zwracał uwagi na dwie kobiety przy ciemnym otworze w ścianie.
-        Wierzę, że masz powody, by robić to co robisz – odparła Elenea.
Dhampirzyca przyjrzała się wybawczyni. Nie wierzyła, ze Elenea robi to bezinteresownie. Oczywiście nie znała jej i nie miała podstaw sądzić, czy blond nimfa będzie chciała później od niej przysługi, czy pieniędzy, ale była niemal pewna, że czegoś będzie chciała. W dzisiejszych czasach nikt nie robi niczego bezinteresownie. Mimo to odezwała się jeszcze.
-        Dziękuje...
Weszła za przyjaciółmi.

            Tunel okazał się szerokim przewodem wentylacyjnym. Było niemal zupełnie ciemno, ale jako wampir, nie miała z tym problemu. Po kilku minutach milczenia dotarli do końca. Derian kopnął w metalową kratkę i wyszli na spory pogrążony w mroku korytarz.
-        Boli cię? - zapytała wilka, gdy szli.
-        Trochę, ale przeżyje – odparł z uśmiechem.

            Derian, który szedł przed nimi zatrzymał się tak nagle, ze Adri niemal na niego wpadła.
-        Co do..?
Przed nimi stał mag o czarnych, długich włosach. Z wyrazu jego twarzy wyczytać można było, że jest co najmniej niezadowolony z takiego przebiegu sytuacji,a już na pewno z tego, że Adri jeszcze żyje.
-        Widzę, że znów jakimś cudem się wywinęłaś - powiedział - ale to był ostatni raz – dodał.
Adri przymrużyła oczy i wyszła przed stwórce.

            Derian był głodny i czuł się bardzo słabo. Energia jaką posiadł po wypiciu odrobiny krwi wilka została w dużej mierze wykorzystana na opanowanie i późniejszą walkę. Jego córka również była zmęczona, nie miał co do tego wątpliwości. Nie wiedzieli jakimi zdolnościami dysponuje mag, ale to, że była ich trójka, dawało im nieco większe szanse. Dhampirzyca przekrzywiła głowę, obserwując przeciwnika. Zastanawiała się, jak mogłaby zaatakować. Sądząc po wyrazie jego twarzy, on również się zastanawiał. Jakie miała szanse? Facet był wyszkolony w zabijaniu wampirów. Jeśli zdąży użyć świetlistej strzały, a ona nie uskoczy, będzie po niej.

            Używając wampirzej szybkości znalazła się przy magu w ciągu sekundy. Miała nadzieję, że atak z zaskoczenia da jej przewagę.
-        To'onaut Geviriy.
Jeszcze nie skończył wypowiadać tego zaklęcia, a już wiedziała, że jest zbyt wolna. Ściana wiatru trafiła ją odrzucając na kilka metrów. Jęknęła, uderzywszy ramieniem w ścianę. Mag uniósł rękę i uśmiechnął się złośliwie, skierował dłoń w jej stronę.
-        Futun de Serperre – rzekł.
Ogień wystrzelił mu z dłoni i natychmiast uformował się w kształt węża, który ruszył w stronę podnoszącej się powoli Adri. Dhampirzyca dyszała ciężko, ramię koszmarnie ją bolało. Spostrzegła sunący w jej stronę ognisty pysk węża, zdążyła zasłonić dłonią twarz, gdy wilkołak stanął na drodze zaklęcia. Teraz, przemieniony, był od niej dużo wyższy. Bez problemu zasłaniał ją całą. Z jego pyska wydobyło się groźne warknięcie.
-        Ni chuja – powiedział.
Wyciągnął przed siebie ręce i sięgnął do swego źródła magii. Zupełnie nie wiedział co ma zrobić, jak ma to zrobić, ani czy to zadziała. Jednego natomiast był pewien. Musi uratować swoją przyjaciółkę. Ogień, pomyślał, ogień zwalczaj ogniem. Z jego dłoni strzelił płomień nie przybrał jakiegoś konkretnego kształtu, wyglądał po prostu jak strumień ognia pod ciśnieniem. Błysnęło, gdy zderzył się z pyskiem węża. Zaklęcie wilka nabrało niebieskiej barwy. Hakon wyszczerzył kły z wysiłku. Adri wstała, ale nie wyszła przed wilka. Taka niekontrolowana magia jest bardzo niebezpieczna. Nie wiedziała, co może się zdarzyć, gdyby musiał użyć więcej energii, a sądząc po wężu, będzie musiał. Obserwowała ich walkę, skupiając wzrok na magu. Derian spróbował znaleźć się przy magu z zaskoczenia, ale został odepchnięty, tak jak wcześniej ona. Typ był silny, nie ma co. Skinęła na Deriana. Jeśli miał jeszcze siły... Wampir zrozumiał ją idealnie, jakby czytał jej myśli. Ponowił próby dostania się do maga chcąc go tym zmęczyć i może nieco zdekoncentrować. Adri czekała. Wilk klęknął na jedno kolano, dyszał z wysiłku. Nigdy nie używał tak potężnego zaklęcia. Czerwonowłosa spostrzegła, jak przeciwnik zaczyna syczeć przez zaciśnięte z wysiłku zęby. To moja szansa, pomyślała.
-        Mizu. - szepnęła.

            Była zodiakalną rybą i często popadała w skrajności. Odbijało się to również na jej magii, a zatem jej domeną były ogień i woda. Odkąd pamiętała potrafiła ukształtować, a nawet dowolnie zmieniać stan skupienia obu tych żywiołów. Tak stało się również teraz. Skierowała palec w stronę maga. Miała pewność, że zbyt skupiony na ogniowym zaklęciu nie zwróci należycie szybko uwagi na to co podąża w jego stronę. Lodowe ostrze pokonało dystans kilkunastu metrów, trafiając prosto w serce maga. Ten zawył i upadł, a wężowe zaklęcie rozproszyło się. Strumień niebieskiego ognia trafił w sufit, lecz zaraz i on się rozproszył. Wilk opadł na cztery łapy, lądując na czworaka już w postaci człowieka.
-        Sadzę, że powinniśmy opuścić to miejsce – odezwał się Derian, kiedy kałuża krwi rozpostarła się pod ciałem maga, tworząc niemal jezioro.
Kilka minut później Ford Mondeo na angielskich rejestracjach oddalał się od budynku uniwersytetu.

***

            Zapukała ostrożnie do drzwi jego komnaty. Co prawda czekał na tę informacje, ale i tak zachowywała czujność. Potrafił wpadać w szał jeśli przeszkodziło mu się w czymś ważnym. Po kilku sekundach usłyszała stanowcze „wejść”.  Siedział, a właściwie wpół leżał na kanapie przed telewizorem i oglądał jakiś film o wampirach. Sądząc po wyrazie jego twarzy twórcy nie przypadli mu do gustu. Zaraz pewnie wygłosi tą swoją mowę, jak to producenci nic o nich nie wiedzą. Zrobiła dwa kroki, gdy zaszczycił ją spojrzeniem.
-       Masz to dla mnie, Deyva? - zapytał.
-       Jasne – odparła swobodnie.
Mimo,  że jej jedynej pozwalał tak się przy nim zachowywać, odczuwała pewien strach. Nigdy nie było wiadomo co właściwie myśli i czy dane zachowanie nie wyprowadzi go nagle z równowagi. Jednak jak dotąd się dogadywali, chociaż właściwie nie umiała nazwać tego co było między nimi, a może tego czego nie było? Ariin odchrząknął wyrywając ją z zamyślenia, podała mu teczkę.
-        Nie wiem, czy jemu się to spodoba. Wiesz przecież, że ma co do wilka inne plany, a właściwie co do niej – rzekła.
-        Gówno mnie to obchodzi – burknął.
-        Wiesz przecież, że jeśli...

            Zabolało, gdy ścisnął jej szczękę jednocześnie całe jej ciało przyciskając swoim do ściany. Nie miał na sobie koszuli, więc tym lepiej czuła jego chłód. Spróbowała wyszczerzyć kły.
-        Nie zajmuj się teraz nieistotnymi sprawami – powiedział nieco zaciskając dłoń, jęknęła.
-        Jeśli wypije... moją krew... - zaczęła.
-        Więc mu nie pozwolisz – odparł, rozpinając, a raczej rozszarpując jej bluzkę drugą ręką.
Poczuła jego podniecenie. Zastanowiła się, czy i tym razem zerwie z niej spódniczkę.

            Jego żądza władzy była niepohamowana, a przy tym tak doskonale skrywana. Na ogół cieszył się opinią spokojnego analityka lub zimnokrwistego mordercy, który pozwalając ci odejść mógł tym samym skazać cię na śmierć. Tylko ona znała jego prawdziwą naturę. Tylko przy niej mógł być całkowicie sobą. Przechylił jej głowę i zdjął z niej ćwiekowaną obroże, wiedziała co teraz nastąpi. Czekała na to.
-        Tak panie... - szepnęła rozkosznie, gdy wbił w nią kły.
>>*<<


2 komentarze:

  1. Walka a oni gadają hahhah. Chcę ciąg dalszy ^^ Podziel na 2 części :P
    Molly chan czytała

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej zaskakujace... Sakura Lilith Dragonet

    OdpowiedzUsuń